28 marca 2024, czwartek

„My” to najlepszy z lekarzy

Error!
No 'inofontresizer_widget' widget registered in this installation.

Niezależnie od życiowych doświadczeń, własnych ambicji i planów, kariery zawodowej, relacja jaką tworzysz z partnerem posiada potencjał najważniejszego dzieła i przede wszystkim o to należy się zatroszczyć. W ten sposób stajecie się wspólnie opiekunami tego skarbu, ogrodnikami odpowiedzialnymi za pielęgnowanie drzewa Waszego życia.

Dopiero w drugiej połowie XX wieku pojawili się na świecie terapeuci par. W zgodzie z ówczesną wiedzą psychologiczną (wciąż wielu adeptów studiów psychologicznych i klasycznych form terapii jest do niej przekonanych) skupiali się na tym, że para składa się z dwóch niezależnych, autonomicznych jednostek, które same mogą uczyć się jak nad sobą pracować, by być dobrymi partnerami w związku.

Trzeba było poczytać, pochodzić do psychologa, albo przejść własną psychoterapię, by potem móc z jej efektów korzystać w relacji. Idea była taka, że jeśli człowiek uleczy swoje deficyty z dzieciństwa, to będzie lepszym partnerem w związku. Brzmi logicznie. A jednak najnowsze badania pokazują, że u zarania tej koncepcji tkwi podstawowy błąd, który rzutuje na efektywność i trwałość efektów takiego podejścia.

Błąd ów polega na tym, że terapia skupia się na jednostce i zaspokajaniu przez nią swoich osobistych potrzeb w związku. Wniosek automatycznie rodzi się następujący: „W małżeństwie, w związku partnerskim, chodzi o to, by zaspakajać swoje własne potrzeby”. Skoro dany partner i dana relacja nie zaspakajają twoich potrzeb, to znaczy, że ten partner, albo ta relacja są niewłaściwe i trzeba taką relację zakończyć. Skoro nie zaspokajane są twoje potrzeby, to oczywistym staje się odejście i poszukanie kogoś, kto je zaspokoi.

To szkodliwy i niosący opłakane skutki sposób postrzegania relacji z drugim człowiekiem. Faktycznie, osoby które przechodziły własną terapię w oparciu o taki model najczęściej po prostu porzucały dotychczasowego partnera. Ich drogi się rozchodziły, relacja dezaktualizowała. Burzył się delikatny balans systemu. Ten u swego zarania scalony został w oparciu o deficyty z dzieciństwa ich obojga. On wchodził w dorosłość z jakimiś emocjonalnymi brakami, ona również. Trafili na siebie, bo podświadomie liczyli, że to drugie zapełni pustkę, z jaką się oboje zmagają. Moc sił systemowych jest dużo większa od nawet bardzo zaangażowanych zabiegów terapeutów, intencji i motywacji samych zainteresowanych. Co zatem robić? Tkwić w dotychczasowych związkach? Rozwodzić się i szukać lepszych partnerów? A może jest jakieś inne rozwiązanie?

Drzewo życia Waszej relacji nieustająco może rozwijać się w sposób organiczny. Metaforycznie można to wyrazić w taki sposób, że razem troszczycie się o jakość gleby, razem ją nawozicie, podlewacie, zapobiegacie szkodnikom. Pieczołowicie dbacie, by zapuściło korzenie. Zapewniacie mu odpowiednie nasłonecznienie, wilgotność powietrza, temperaturę. Nie pospieszacie go, nie ciągniecie w górę za gałęzie, nie szarpiecie na lewo i prawo za liście. Dajecie mu swoją uwagę i obecność. Pozwalacie mu rosnąć, towarzyszycie i pomagacie wiedząc co mu najbardziej służy. Drzewo które żyje w zdrowiu, potrafi dawać zdrowe życie jego twórcom, opiekunom, a także rodzić dorodne owoce.

Pełnia Waszej miłości wzajemnej to przestrzeń, która daje szansę na stworzenie w tobie i partnerze wszystkiego tego, co jest wam w życiu potrzebne do życia w poczuciu bezpieczeństwa, zaufania, radości, ciepła, empatii, bliskości, spełnienia, satysfakcji, wdzięczności i miłości. To my zwykle odrywamy się od siebie w chaotycznym tańcu, który nazywamy życiem. Każde z własną kakofonią podświadomych wibracji przedziera się przez życie. Zderzamy się z partnerami, obijamy, pocieramy, odbijamy i poobijani pędzimy na oślep dalej licząc, że może tym razem spotkamy kogoś, kto będzie brzmiał tak, jak my mu zagramy. Dojrzałość nie musi przychodzić z wiekiem, może pojawiać się wszędzie tam, gdzie sobie na nią pozwalamy, gdzie udrażniamy w sobie gotowość, by o nią dbać w swojej codzienności, jak w przytoczonej metaforze o ogrodnikach i drzewie.

Wyobraź sobie relację, w której jako dojrzewający partnerzy oboje stajecie się kompozytorem, dyrygentem i orkiestrą. Tworzycie wspólnie dzieło swojej relacji. Razem piszecie nuty, razem dobieracie instrumenty, razem je stroicie, razem poruszacie batutą, razem trzymacie się tempa, siły, natężenia i częstotliwości. Przychodzi taki etap, gdy nie ma już dwóch „ja”, jedno „My” wybrzmiewa, nie ma już czego ze sobą zestrajać. To Wasza melodia, Wasz dźwięk, Wasze palce na strunach, serca rytm jeden biją, piersi oddechem wspólnym Wam wtórują, oczu lustra w głębię więzi Was dwojga zaglądają…

Źródło: https://aktywni-plus.pl

SJ
Więcej artykułów z kategorii

Dodaj komentarz