2 grudnia 2024, poniedziałek

Jan Adamski: Klasyka jest w cenie

Error!
No 'inofontresizer_widget' widget registered in this installation.

Jan Adamski - znany i ceniony bloger modowy, influencer – rozmawia z Magdą Wieteską o pokazach i targach mody męskiej, klasycznej elegancji, błędach ubraniowych popełnianych przez mężczyzn.

Jan Adamski jest influencerem, czyli człowiekiem wpływowym w świecie mediów społecznościowych, jest również seniorem, choć jego blog nie jest skierowany do tej właśnie grupy wiekowej.

fot. Małgorzata Adamska

Magda Wieteska: Pięć lat temu powstał Pana blog, do prowadzenia którego namówił Pana syn. Przez tych pięć lat wiele się wydarzyło, przede wszystkim blog zyskał bardzo duży zasięg. Jak Pan sądzi – dlaczego? Przecież blogerów modowych nie brakuje…


Jan Adamski: Rzeczywiście jest bardzo dużo męskich blogów modowych. Przeważnie są prowadzone przez ludzi młodych lub bardzo młodych i pokazują styl zwany streetwear – czyli półsportowy luz oparty na trendach dyktowanych przez duże międzynarodowe sieci handlujące odzieżą. Jednym z wyróżników tego stylu są spodnie z dziurami na kolanach. Mój blog jest jednym z nielicznych, jakie propagują klasyczną męską elegancję, do której dodaję szczyptę ekstrawagancji, a niekiedy nawet szaleństwa, szczególnie kolorystycznego. I jak widać, jest spora grupa osób, którym taki styl się podoba. Muszę powiedzieć, że sam byłem zdziwiony, że ta grupa jest aż tak duża. Obecnie blog notuje około 200 tysięcy odsłon miesięcznie, ale był taki okres, że przekraczał 400 tysięcy.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Coraz popularniejsze stają się pokazy mody senioralnej, zwykle towarzyszące wydarzeniom dedykowanym osobom 60+. Jak je Pan ocenia?


J.A.: Klasyczna męska elegancja jest uniwersalna i nie ma innych zasad dla młodych i starych. Jednak pokazy mody senioralnej mają sens o tyle, że mogą przypominać seniorom, że można i warto dbać o swój ubiór. Ukształtował się u nas taki stereotyp, że mężczyzna w wieku senioralnym jest zaniedbany i zawsze ma na sobie te same ciuchy; znoszone i niemodne oraz w zbyt dużym rozmiarze. To ostatnie to zresztą nie jest wyróżnik seniorów, ale standard dla polskich mężczyzn. Stereotyp, o którym mówię, niestety jest prawdziwy w wielu przypadkach. Jeśli pokazy mody senioralnej mogą coś w tej materii zmienić, to tylko im przyklasnąć.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Hołduje Pan klasycznej elegancji. Czy jednak taki styl ubierania nie postarza…?


J.A.: Jeśli postarza to tylko w takim sensie, że osiemnastolatek w garniturze, pod krawatem i np. w kapeluszu może rzeczywiście wyglądać na dwudziestopięciolatka (śmiech). Ale elegancko i klasycznie ubrany sześćdziesięciolatek w żadnym wypadku nie wygląda starzej tylko z uwagi na ubiór. Powiedziałbym nawet, że przeciwnie: zadbany i dobrze ubrany senior wygląda młodziej niż jego rówieśnik ubrany byle jak. Przede wszystkim z dobrze ubranego seniora emanuje energia i radość życia, podczas gdy w zaniedbanym i źle ubranym – widzimy przede wszystkim starość.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: W ostatnim wywiadzie (trzy lata temu) dla Gazety Senior wspominał Pan, że największym błędem polskich mężczyzn jest noszenie zbyt obszernych marynarek. Czy dziś widzi Pan jeszcze jakieś inne mankamenty?


J.A.: Niestety, sporo jest tych błędów powielanych przez większość mężczyzn. Szczególnym przypadkiem wspomnianego przez Panią noszenia ubrań w zbyt dużym rozmiarze są za długie spodnie i za długie rękawy marynarek. To błędy absolutnie powszechne; spodnie zrolowane nad butami w charakterystyczną harmonijkę to widok powszechny na naszych ulicach. Bardzo powszechnym błędem jest też brak dbałości o buty. I to zarówno z sensie złego ich doboru do reszty stroju (królują sneakersy zwane adidasami), jak i w sensie dbałości o ich czystość i ogólnie dobrą prezencję. Inny, powszechnie powielany błąd, to koszula z krótkim rękawem – w połączeniu z krawatem – zakładana do garnituru. Można powiedzieć, że jest to nasz narodowy strój weselny (śmiech). A jeśli już o koszulach mowa to warto zwrócić uwagę na inny błąd: podkoszulek prześwitujący przez tkaninę koszuli lub tiszert wyzierający zza koszuli rozpiętej pod szyją. Wygląda to bardzo nieelegancko. Inny błąd koszulowy: czarna koszula zakładana do eleganckiej, wieczorowej stylizacji. Nie tylko jest oznaką złego gustu, ale jest szkodzeniem swojemu wizerunkowi, gdyż twarz podkreślona czarnym kołnierzykiem wygląda na zszarzałą i zmęczoną. Nie na darmo w klasycznych męskich ubiorach wieczorowych koszula jest zawsze biała. Po to, żeby twarz jaśniała i emanowała energią. Błędów koszulowych można by wyliczyć znacznie więcej, ale wspomnę jeszcze tylko o jednym. To koszula wypuszczona na spodnie i do tego założona marynarka. Nazywam to stylem disco polo, gdyż jest on lansowany przez największego idola tego nurtu muzycznego. Jeszcze inne błędy: za krótko (lub za długo) zawiązany krawat, krawat i poszetka z tego samego materiału, zapięty dolny guzik marynarki, nakrycia głowy i okulary przeciwsłoneczne noszone we wnętrzach, głęboko rozpięta koszula ukazująca owłosiony tors (styl aktorów porno z ubiegłego wieku), elementy stroju plażowego w mieście (kąpielówki, klapki, podkoszulki), pasek i szelki noszone równocześnie. Wystarczy? Nie mogę jednak na koniec nie wspomnieć o dwóch błędach, które popełniane są wprawdzie coraz rzadziej, ale ciągle jednak się zdarzają. Mam na myśli białe skarpetki zakładane do garnituru oraz skarpetki zakładane do sandałów. Ten ostatni błąd stał się już chyba narodowym symbolem ubraniowego obciachu, ale jednak jest przez niektórych mężczyzn popełniany.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Styl to nie tylko ubiór. Co Pan sądzi o modzie na tzw. drwali, czyli pełny zarost – wąsy i broda, który od dobrych kilku lat towarzyszy Polakom? Przodują w nim zwłaszcza młodzi mężczyźni…


J.A.: Ja też, gdy byłem młody, nosiłem długie włosy, spodnie dzwony, kolorowe koszule w kwiaty i buty na słoninie. Czyli starałem się naśladować modny wówczas styl hippisowski. Przejawiał się on nie tylko w ubiorze, ale także w filozofii życia: zwrotowi ku naturze, zainteresowaniu filozofią i awangardową muzyką, pacyfizmem. Później było wiele innych nurtów, które rozpalały wyobraźnię młodych i jednoczyły ich wokół wspólnych wartości. Lumberseksualizm, o którym Pani mówi, ze swoim nieokiełznaniem i epatowaniem męskością, był reakcją na wcześniejszy metroseksualizm, który był do przesady wymuskany i gładki. Nie mam nic przeciwko temu, żeby młodzi ludzie przeżywali swoje fascynacje modnymi prądami, a później wracali do klasyki. A tam ja już na nich czekam (śmiech).

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Gdy poznaję mężczyznę, zwracam uwagę m.in. na jego dłonie i… buty, zresztą nie jestem w tym odosobniona, robi tak wiele kobiet, to wg nas świadczy o tym, czy mężczyzna jest zadbany i świadomy swojego wyglądu. Czy zauważył Pan, że wielu mężczyzn potrafi być nieźle ubranych do końcówki spodni? A buty to czasami tragedia, bo kompletnie niedobrane do reszty stroju…


J.A.: Wspomniałem o braku dbałości o buty przy okazji omawiania błędów współczesnych mężczyzn. To jest dla mnie największa zagadka, której nie umiem rozwikłać. Bo jeśli z jednej strony – kobiety tak dużą wagę przykładają do męskiego obuwia, a z drugiej – mężczyznom zależy na tym, żeby dobrze wypaść w oczach kobiet, to powinni dbać o buty! A nie dbają. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. W każdym razie w moim blogu bardzo dużo miejsca poświęcam obuwiu i namawiam, żeby zwracać na nie większą uwagę.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Doradza Pan nie tylko dojrzałym mężczyznom, bo również chłopcom przed studniówką. Skąd pomysł na tak szeroki zakres działania?


J.A.: Muszę zacząć od tego, że nigdy nie zakładałem, że mój blog będzie tworzony dla moich rówieśników lub choćby dla mężczyzn w średnim wieku. Jak wspomniałem, zasady klasycznej elegancji są takie same dla wszystkich, niezależnie od wieku. Poradnik dla uczniów szykujących się do studniówki stworzyłem dlatego, że wszystkie wcześniejsze, na które się natknąłem w sieci, były bardzo powierzchowne i nie udzielały odpowiedzi na większość pytań, które stawiają przed sobą młodzi mężczyźni szykujący się do pierwszego w życiu, poważnego balu. Ja starałem się na nie odpowiedzieć, co miało m.in. ten skutek, że poradnik rozrósł się do monstrualnych rozmiarów. Ale cieszy się dużą poczytnością i co roku ma ponad 100 tysięcy odsłon. W rekordowym roku 2017 miał ich 142 tysiące. Biorąc pod uwagę, że w roczniku maturalnym jest około 120-130 tysięcy chłopców, to całkiem niezły wynik (śmiech). Muszę tu jeszcze dodać, że 60% moich czytelników ma mniej niż 34 lata, a kolejne 15% mieści się w przedziale 35-44 lata. Typowych seniorów, czyli ludzi po 65 roku życia, jest tylko 5,5%.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Na Pana blogu znajdziemy nie tylko wpisy dotyczące stylizacji, ale także artykuły dot. szeroko pojmowanego „zdziwienia światem” – teksty z dość różnych dziedzin, np. o tradycji pączków w Tłusty Czwartek powiązanej z… podatkami.


J.A.: Męski styl i klasyczna elegancja to tematy wiodące mojego bloga, ale dzielę się w nim także innymi moimi pasjami. Blog jest podzielony na działy: „Styl i moda męska”, „Ptaki”, „Rock progresywny” i „Świat wokół nas”. Np. w dziale „Ptaki” pokazuję zdjęcia ptaków, które sam robię i opowiadam ciekawe historie o ich zwyczajach i zachowaniach. W dziale „Świat wokół nas” piszę krótkie felietony komentujące różne bieżące wydarzenia, zaś w dziale „Rock progresywny” piszę o zespołach rockowych z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jeśli pomyślała Pani teraz, że wydaje się niemożliwe, żeby dziś ktoś to czytał, to dodam, że takie wpisy potrafią mieć nawet kilkanaście tysięcy odsłon. Przykładem jest wpis o zespole Brongl z Wysp Owczych, który w roku 1979 wydał jedyną swoją płytę (winylową) w nakładzie 200 egzemplarzy. Ja mam tę płytę i napisałem jej recenzję. Przeczytało ją ponad 5 tysięcy osób.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Autorką fotografii na blogu jest Pańska żona. Jak zareagowała na tę Pana pasję (z wykształcenia jest Pan inżynierem, z doświadczenia managerem), czy nie była zaskoczona, zdziwiona?

J.A.: O tak! Żona była zaskoczona (śmiech). Ale, że jest przywykła do różnych moich odlotowych pomysłów, zaakceptowała i ten. Jak również fakt, że doszło jej sporo pracy jako nadwornemu fotografowi bloga. Co np. wiąże się z wyjazdami, dwa razy do roku, na wielkie targi mody męskiej, do Florencji.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Mógłby Pan coś opowiedzieć o tych targach?

J.A.: To największe na świecie targi mody męskiej, przyciągające ponad 1300 wystawców z całego świata i odwiedzane przez kilkadziesiąt tysięcy ludzi, głównie handlowców zamawiających tu dostawy odzieży, obuwia i dodatków do swoich sieci handlowych i sklepów. Nazywają się Pitti Uomo i odbywają się na terenie zabytkowego fortu w toskańskiej Florencji. Przy okazji Pitti Uomo to istny festiwal dobrze ubranych mężczyzn, którzy przyjeżdżają tu z różnych krajów, żeby pokazać swoje piękne i przemyślane stylizacje, a także żeby spotkać się z innymi – sobie podobnymi – pasjonatami męskiej elegancji. Te spotkania i wylewne powitania są rytuałem charakterystycznym dla terenów otaczających hale targowe.
Pitti Uomo przyciąga też ogromne rzesze fotografów specjalizujących się w fotografowaniu mody, pracujących dla znanych magazynów, takich jak: Elle, Vogue, Cosmopolitan, Glamour i wielu innych. Przyciąga też tłumy redaktorów modowych i lifestylowych portali, influencerów, blogerów i fotografów-amatorów. Atmosfera na Pitti Uomo nacechowana jest wzajemną życzliwością i naładowana pozytywną energią. Wszyscy się do siebie uśmiechają, nawzajem podziwiają swoje ubiory i prawią sobie komplementy. Zupełnie fantastyczna jest łatwość, z jaką nawiązuje się tu kontakty i zawiera znajomości, bowiem wszystkich jednoczy idea sartorializmu, czyli dążenia do perfekcji w ubiorze, kultury osobistej i dobrych manier. Ja sam doskonale czuję się w tej atmosferze i lubię tam jeździć.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Jest pan aktywny nie tylko na blogu, ale także ma Pan stronę na Facebooku i konto na Instagramie, które śledzi 24 tys. fanów. Jednym słowem jest Pan influencerem. Czy bycie influencerem może być dochodowe?

J.A.: O tak! Są influencerzy, których dochody liczą się w dziesiątkach milionów dolarów. W Polsce te dochody są mniejsze, ale i tak liczba tych, którzy przekraczają milion złotych rocznego dochodu, jest dwucyfrowa, a może nawet trzycyfrowa. Natomiast jeśli chciała Pani zapytać, czy ja zarabiam na swoich kanałach, to muszę powiedzieć, że tu sytuacja nie jest już taka optymistyczna. Owszem, mam przychody, ale gdyby odliczyć koszty wszystkich moich ubrań – bez których te kanały nie mogłyby przecież funkcjonować – to wynik jest nie najlepszy. Okazuje się, że problemem jest mój wiek. Potencjalni reklamodawcy z góry zakładają, że skoro ja jestem seniorem, to i moi czytelnicy należą do tej grupy wiekowej, a to nie jest grupa docelowa dla większości z nich. Mam takie propozycje kampanii reklamowych, których nie mogę przyjąć, np. reklama kleju do protez zębowych, natomiast rzadko trafiają do mnie propozycje udziału w kampaniach, które są skierowane do ludzi młodych. To paradoks, bo przecież moi czytelnicy, w przytłaczającej większości, są młodzi.

fot. Małgorzata Adamska

M.W.: Jak Pan wypoczywa? Co Pan lubi robić w wolnym czasie?

J.A.: Kiedyś nie wyobrażałem sobie życia bez wyjazdów: zimą na narty, a latem na windsurfing. A oprócz tego jeszcze jakichś, połączonych ze zwiedzaniem ciekawych miejsc. Z czasem stałem się zagorzałym domatorem i dziś trudno mnie gdziekolwiek wyciągnąć. Siedząc w domu słucham muzyki i dużo czytam, hoduję kwiaty i fotografuję ptaki. Bo muszę dodać, że jestem najbardziej na świecie leniwym fotografem ptaków. Bowiem nie jeżdżę po różnych miejscach, gdzie można spotkać ciekawe gatunki, lecz fotografuję tylko te ptaki, które przylecą do mojego ogródka (śmiech). No, a od pięciu lat pochłania mnie tworzenie bloga, co jest zajęciem bardzo czasochłonnym – zajmuje nierzadko nawet kilkanaście godzin dziennie.

M.W.: Gdzie i jak najchętniej spędza Pan urlop?

J.A.: W pewnym momencie mojego życia pojęcie „urlop” przestało istnieć. Ostatnie lata mojej pracy zawodowej to była działalność doradcza na własny rachunek, a obecnie jestem na emeryturze. Cały czas należy do mnie. Jeśli nie liczyć wyjazdów do Florencji na targi Pitti Uomo oraz służbowych podróży po Polsce, to przez kilka ostatnich lat nigdzie się nie ruszałem. Marzy mi się, że jeszcze kiedyś wyjadę na Rodos, popływać na windsurfingu. Ale po niedawnej operacji wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego małe są na to szanse. Póki co, planujemy z żoną kilkudniowy wyjazd do Lwowa.

fot. Małgorzata Adamska

Źródło: http://www.gazetasenior.pl

SJ
Więcej artykułów z kategorii

Dodaj komentarz