W dzisiejszych czasach, chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę, że życzliwość działa leczniczo. Co nam daje? Jak łatwo zarazić nią innych?
Pięknym stwierdzeniem jest, że większą radość sprawia nam podarowanie czegoś drugiej osobie, niż samym sobie. Jestem przekonana, że wiedzą o tym wszyscy, którzy ostatnio doświadczyli tych pozytywnych emocji towarzyszących byciu życzliwym.
Dawanie nie ogranicza się oczywiście do rzeczy materialnych, ponieważ dużo bardziej wartościowe od nich są słowa, a przede wszystkim czyny. Można powiedzieć, że łatwo być życzliwym, ale równie łatwo o tym zapominać. Na przykład wsiadając do autobusu lub wchodząc do sklepu, wystarczy tak prosty gest jak uśmiech, którego bardzo ciężko zastąpić, czymkolwiek innym niż mimiką i tonem naszego głosu.
W ostatnim tygodniu pewien starszy pan, o imieniu Stanisław, wybrał się na zakupy. Spacerując po jednej z warszawskich ulic, mijał podwórko, na którym dzieci lepiły bałwana.
Przypomniał sobie wtedy, że gdy miał 15 lat, wraz z kolegami wzięli łopaty z domu i postanowili wykorzystać ogromną ilość śniegu oraz duże mrozy jakie, wtedy im towarzyszyły. Czuli się, jak architekci największego pałacu na całym świecie, z pięknymi kolumnami przy wejściu i wielkimi salonami w środku. Po paru dniach skończyli swoją pracę. Zbudowali wtedy piękne igloo, które stało się podziwem wszystkich rodziców i wielką radością dla znajomych dzieci na osiedlu. Dzięki bardzo niskim temperaturom śnieg zamarzł na tyle, że bez problemu można było chodzić po "dachu" bez obawy, że konstrukcja nie wytrzyma.
Pan Stanisław po chwili wrócił do rzeczywistości i dopiero w swoim odbiciu, na drzwiach sklepu, zobaczył piękny, szeroki uśmiech wymalowany przez wspomnienia. Zaśmiał się tylko pod nosem i wyjął zeszyt, w którym zapisał, co ma kupić, żeby niczego nie zapomnieć.
Chodząc po sklepie wybierał produkty, których potrzebował On i jego żona, a kiedy odhaczył na liście ostatni artykuł, skierował się do kasy. Zapłacił odliczoną gotówką i zgodnie z obietnicą dał kasjerce policzone, podpisane i zawinięte w tekturki 10 złotych w groszach. Pamiętał, że zawsze Jej brakowało do wydania reszty klientom. Ona podziękowała mu serdecznie i obiecała następnym razem przynieść mu ciasto, dla Niego i żony.
Pan Stanisław miał już odchodzić, ale usłyszał, że chłopcu obok zabrakło parę złotych do zakupów, które stały już na ladzie. Zmartwiony młodzieniec przepraszał i już usuwał się z kolejki rozzłoszczonych od czekania ludzi, którzy już ciężko wzdychali na widok pliku drobnych, pana Stanisława. Na szczęście widząc tę sytuację zdążył powiedzieć kasjerce, aby nie usuwała rachunku chłopca, położył na ladzie brakującą kwotę i zapewniał go, że to nic takiego, on też od czasu do czasu źle wyliczy gotówkę. Potargał mu włosy lewą ręką, prawą trzymając siatkę z zakupami i oddał mu równie szczery uśmiech jaki otrzymał.
Wracając tą samą drogą widząc, że chłopców lepiących bałwana rodzice wołali na obiad, podszedł powoli do ich dzieła, wyjął z reklamówki najładniejsza marchewkę i włożył ją w miejsce nosa. Zaśmiał się cicho i kontynuował swój powrót do domu.
Historia Pana Stanisława pokazuje, jak wiele okazji mamy każdego dnia, aby sprawić radość drugiej osobie, jednocześnie, przy tym poprawiając samopoczucie samym sobie.
To uczucie życzliwości do drugiego człowieka jest niezwykłe. Cieszmy się z każdej okazji do obdarowania kogoś miłym gestem.
Wczoraj Pan Stanisław jadąc tramwajem, chciał kupić bilet w automacie. Pomagała mu w tym Jego wnuczka. Tłumaczyła jaki musi kupić, aby starczyło czasu na całą drogę. Słysząc to Pan, który właśnie wysiadał, wstając z siedzenia, wręczył im bilet dla dziadka i puszczając oko, uśmiechnął się i życzył im miłego dnia.
Tak i my, Wam życzymy dużo serdeczności!